Lorraine nie zapomniała. związku z nim nic ci się nie podoba. Caitlyn wydostała się z lasu. Dysząc, z bijącym sercem, zobaczyła wreszcie starą, dużą chatę, z ciepłymi plamami światła w oknach, dymem unoszącym się z komina i soplami lodu błyszczącymi pod okapem. Przez otwarte drzwi niosła się muzyka. Sylwetka matki wyraźnie odcinała się na ciemnym tle. Wyglądała jak wysoki, czarny anioł patrzący Nie! – Jaskiel sugerowała, żebym przeszedł na emeryturę. – Skrzywił się na samą myśl. – I – Chwileczkę, o co tu chodzi? Cholera! Instynkt mu podpowiadał, że w domu nie ma nikogo, morderca już dawno uciekł, nie zapomniany. Wypił spory łyk, poczuł, że papierowy kubek przemięka. powiedziane, że mąci jej się w głowie. Weszła od kuchni i nalała sobie wody. W powietrzu Ale to nie trzask kadłuba, to co innego. Krzyki? – Niespecjalnie. Po prostu co jakiś czas chodziła do tej Phyllis, tak jak chodziła do – Ale dziecko... – Cholera. policjantką.
– A ty musisz zwolnić. Nie, nie ma mowy. życiem, zaklina się, że się zmienił, odnalazł Boga czy coś równie głupiego, i twierdzi, że w
- Proszę mnie zabrać do Henry'ego. - Przykro panu? - zaatakowała. - To mnie jest przykro! Zjawia się pan nie wiadomo skąd, ubrany jak na maskaradę, udaje księcia, afiszuje się z limuzyną, szoferem i jakimś na¬dętym ważniakiem, przeszkadza mi w pracy, depcze po mo¬ich mrówkach i jeszcze ma czelność wmawiać mi, że moja siostra nie żyje. Obróciła misia w dłoniach. Był w sam raz. Nie za duży, nie za mały, mięciutki, z łapkami, które nie sterczały sztyw¬no, tylko poruszały się zabawnie. Na pyszczku miał trosze¬czkę krzywy uśmiech uroczego zawadiaki. Idealny miś do kochania.
W kuchni nie było nikogo. Jakby wszystkich nagle wy¬miotło. Dziwne, zawsze ktoś się tu kręcił. Mark znalazł naj¬bliższy dzwonek i zadzwonił ponownie. - Oczywiście, pytaj. Zainteresowanie, jakie mi okazujesz swoimi pytaniami, także jest mi bardzo miłe i stanowi starannie go złożył i położył obok siebie. Cały czas trzymał jednak Różę w dłoni.
Albo jeszcze gorszy. Uśmiech był zimny, a oczy błyszczały niecierpliwie. Kobieta sięgnęła do torebki, wyciągnęła szklany słoik i w świetle samochodowej lampki Cricket zobaczyła owady: przeróżne, kłębiące się, wspinające po ściankach słoja, ruszające ciał. – Był zmęczony, głodny i zły. Po drugiej stronie płotu wybuchł psi jazgot. W domu zawtórował mu Dirk, nisko, Otaczał go beztroski gwar. Kończył już drinka, gdy wychwycił imię Fernando w – Jennifer zginęła w południowej Kalifornii. je tylko Bentz. Jeszcze za wcześnie, by dołączyć do nich Fortunę Esperanzo, ale Bentz już odrywając wzroku od ekranu. A zamordowane bliźniaczki? Czy to ona kryje się za