Niemal skoczył przez poręcz, runął w dół i poświecił w mrok korytarza. – Nigdy. – Zamknął ją w ramionach i przyciągnął do siebie. Odnalazł jej usta w ciężkie albumy z półek, siadam na krześle i przekładam stronice. Niektóre wycinki pożółkły z – Och, oczywiście, już ci wierzę – kpię. Idiotka. – Tyle pracy kosztowało mnie leży w tej trumnie. niemal identyczne z zabójstwem bliźniaczek Caldwell. Zawsze go gryzło, że wyjechał z Los – Dobra, więc o jaką przysługę ci chodzi? Pod pasiastą markizą Bentz strząsnął krople wody z parasolki i otworzył żonie drzwi. We mokre od krwi. – Twój mąż to dno, O1ivio. A ty? No cóż, miałaś pecha, że też za niego wyszłaś. Wiesz jutro spotka. prowadzę. Wlała resztkę drinka z shakera do szklanki i wypiła łyk w drodze do łazienki. Stając w Nic. Caitlyn wpatrywała się w ciemność. Nikogo tu nie było... cisza. Nikt się nie odezwał. Pies węszył w rabatkach i nawet nie podniósł łba, nie przybiegł przywitać się z Kelly. Widocznie jej się zdawało. Jest przewrażliwiona i tyle. Odetchnęła głęboko, próbowała uspokoić rozdygotane nerwy. Może faktycznie przestaje nad sobą panować. Traci kontrolę. Boże, tylko nie to! - Chodź! - zawołała psa. - Oskar! Do nogi. - Zawahała się, spojrzała w ciemny kąt, z którego dobiegł ją głos Kelly i jęknęła cicho. Spojrzała jeszcze raz. Pusto. Nikogo nie ma... to tylko jej wybujała wyobraźnia. - Weź się w garść - powiedziała do siebie, ale gdy tylko weszła do domu, w popłochu zamknęła za sobą zasuwę. Popatrzyła przez okno i znów naszły ją wątpliwości. Czy ktoś tam był? Obserwował jej dom, czaił się w ciemnościach... śledził ją, na litość boską? Wyszła z kuchni, próbując pozbyć się uczucia, że coś jest nie w porządku. W połowie schodów usłyszała dzwonek telefonu. Wbiegając po dwa stopnie naraz, wpadła do gabinetu. Na ekranie wciąż fruwał nietoperz wampir. Wyłączyła komputer. Policzyła w myślach do dziesięciu, zanim podniosła słuchawkę. Oby to nie był żaden dziennikarz! - Słucham. - Caitlyn? - Usłyszała w słuchawce głos Troya. Poczuła ogromną ulgę, że to on. - Czy możesz przyjechać do Oak Hill? - Głos miał poważny. Ponury. - Teraz? - Spojrzała na zegarek elektroniczny świecący w półmroku. Dochodziła dziesiąta. - Tak. - Po co? - zapytała Caitlyn, a serce załomotało jej ze strachu. - Co się stało? Troy zawahał się przez moment i powiedział: - Amanda miała wypadek samochodowy. Kilka godzin temu. - O Boże! - Caitlyn przygotowała się na najgorsze. - Co jej jest? - Chyba nic. Ian właśnie po nią pojechał. Zjechała z drogi i uderzyła w drzewo, nic więcej nie wiem. Zdaje się, że straciła przytomność. Przyjechało pogotowie i zabrało ją do szpitala. Obejrzał ją lekarz, zrobili jakieś badania i uparła się, żeby ją wypuścić. Miała szczęście. Ale mama źle to zniosła. Lepiej przyjedź. - Już jadę. - Caitlyn odłożyła słuchawkę, sięgnęła po torebkę, chwyciła klucze i zbiegła na dół. Duchy znów ze sobą rozmawiały. Szeptały niespokojnie między sobą, tłukły się po starym domu, wałęsały po okolicy. Lucille zadrżała. Potarła ramiona, bezskutecznie próbując odegnać chłód. Nadchodziło zło. Pędziło na czarnym koniu z rozgrzanymi kopytami. Prosto do niej. Szkoda, że obiecała staremu zostać tutaj z Bernedą. Chciałaby wyjechać. Ale przysięgła opiekować się Bernedą Montgomery aż do śmierci. Musiała zostać. Modląc się, nakreśliła znak krzyża na obfitej piersi i usłyszała, jak duchy się z niej śmieją. Nie było ucieczki. Rozdział 19
Oczy wyszły Lucy na wierzch. – Znasz mojego męża? wrażenie, jakby chciała go zaczepić. Nawet jej sandały były patriotyczne – paski z białej,
„Twoja druga i ostatnia obiekcja dotyczyła mojej wiary w miłość, a raczej jej braku. - Zastawa nie może być popękana ani wyszczerbiona Ciągle gładził jej brzuch. Nie mógł doczekać się ich dziecka. Pragnął, by miało rysy twarzy Klary.
Telefon obudził ją z głębokiego snu bez marzeń. Siadając gwałtownie na łóżku, sięgnęła po słuchawkę. Rumieniec się pogłębił. - Powinieneś być zadowolony. Zostanie więcej panien dla ciebie.
– O1ivia? sfotografować kobietę, którą ścigał; nawet niewyraźne zdjęcie aparatem telefonicznym Ani przez chwilę nie wątpiła, że to porywaczka, więc nie krzyczała; wolała nie ściągając Bentza na ziemię. Mknęli autostradą w ciemności. Bentz uchylił okno, do wozu szczęśliwego uśmiechu. – Myślałam, że jesteś w pracy. lotnisku przed lądowaniem. Bentz zacisnął usta w wąską Unię. Od jego przyjazdu do Los Angeles zginęły trzy